30 gru 2010

Wedle życzenia drogi kolego!

Wojownicy klanowi
Citadel Miniatures
Jako, że tempo mojego malowania jest zatrważające, a ja mam ochotę coś naskrobać, pozostaje mi spełnić prośbę zamieszczoną we wcześniejszych komentarzach. Kolega chciał zobaczyć trochę krasnoludów? Kolega chciał nawet, żebym na wstęp wrzucił tutaj zdjęcia jego pierwszego modelu w celu oczukłucia? Ależ proszę uprzejmie! Na pierwszym zdjęciu widzimy drodzy czytelnicy, trzech krasnoludów należących do elitarnego klubu "first 10". Zaczynając od lewej, pierwszy model warhammer battle ever by Szeperd (z tego co widzę, po kilku późniejszych poprawkach, np takiego koloru trzonka topora to nie mieliśmy na samym początku w arsenale, prawda panie Szeperdzie?). W środku, prawdopodobnie pierwszy dwarf pędzla tsara (nie mieliśmy pewności podczas fotografowania), a na koniec pierwsza skrzywdzona przeze mnie brodata facjata (też po poprawkach, domalowałem mu po paru miesiącach rdzawe paski na kaftanie bo mi jakoś łyso wyglądał).

Widok cieszy oczy, przynajmniej moje, bo po pierwsze okiełznałem za pomocą fachowca aparat i robi zdjęcia na których widać co trzeba, a po drugie i ważniejsze, czasy mi się dobre przypominają jak na nie patrze. Przy okazji niedawnego spotkania modelarskiego, wygrzebałem z torby stare krasnoludy. Łezka się w oku kręci jak się patrzy na kawał historii a przed oczami stają wspomnienia związane z poszczególnymi miniaturami. Serce boli jak patrze ile mam fajnych rzeczy nie tkniętych pędzlem.

23 gru 2010

Ruszyła maszyna po szynach ospale

Walijskie długie łuki - 15mm
Corvus Belli

Ha! Myśleliście, że już nie wrócę? A proszę, wróciłem, wyrównałem rekord z liczbie notek, trzy! Ale nie o tym może dzisiaj pomarudzimy, więc do rzeczy. Po krótkiej kontemplacji nad zapodkładowanymi rycerzami i ich konikami, doszedłem jednak do wniosku, że po takiej przerwie w malowaniu, lepiej by było zacząć jednak od czegoś prostszego. Pobiegłem więc rączo do sklepu i zaopatrzyłem się w ciąg dalszy figurek do mojej wojny stuletniej. Wybór był duży, więc aktualnie brakuje mi bodaj trzech blisterków do całości. Po krótkim przeglądzie nowości, postanowiłem na warsztat wziąć na początek kilka oddziałów łuczników. Bo po raz figurki w sumie najmniej wymagające, ładne, z dobrze wyrzeźbionymi szczegółami. A po dwa, muszę zrobić ich aż siedem podstawek, a lubię sobie urozmaicać, więc dobrze będzie przeplatać malowanie ich, innymi przedstawicielami angielskiego króla na obcych ziemiach. 

Dwie krótkie nocne posiadówki i dwanaście sztuk przedstawicieli "karabinów maszynowych epoki" było gotowych do malowania. Przyznać muszę, że już samo przygotowywanie ich do malowania sprawiło mi dużą frajdę, a nie zawsze lubiłem oddawać się pilnikom i sprejom. Pewnie ten głód zabawy z figurkami robi swoje. Mimo przyjemnej pracy, w dalszym ciągu mam ochotę przyznać Nobla prekursorowi umieszczania linii podziału formy w miejscu innym niż środek twarzy. W skali 15mm jest to podwójnie uciążliwe, nie ma praktycznie możliwości wymodelowania występujących czasami uszkodzeń. Na szczęście Corvus nie sprawił mi jak na razie przykrości, linie podziału były widoczne głównie na płaskich powierzchniach, w innych miejscach sprytnie pokrywały się z konturami postaci. 

12 gru 2010

Coś musi zacząć pierwsze

Konni rycerze - 15mm
Corvus Belli

Bo tak to już jest, że coś musi zacząć pierwsze. Jako, że o przeszłości pogadać będzie czasu dużo, zacznijmy od nowości. Jak już zdążyłem wcześniej pomarudzić, było kilka przyczyn które sprowadziły mnie ponownie na drogę zabawy żołnierzykami. A wydaje się, że najłatwiej nie jest zaczynać od rozgrzebanych wcześniej projektów (tych to mam dużo), a od czegoś całkiem nowego, pachnącego i błyszczącego. Do tego najlepiej by było, żeby ten pierwszy projekt był na tyle prosty, żeby dało się go łatwo i przyjemnie zakończyć. Przynajmniej wtedy człowiek widzi efekt swojej pracy, może się pochwalić, że skończył to co zaplanował i pocieszyć oczy kompletną armią.

Zaczynamy więc od DBA, cudownego i prostego systemu, który zawsze strasznie mi się podobał a w którym zbyt dużo nigdy nie zdziałałem (jeden jedyny turniej w którym uczestniczyłem, to trochę mało, z drugiej strony armia która pomalowałem, jest moją jedyną kompletną do tej pory). Mamy więc system, teraz trzeba sprecyzować stronę. Armie do DBA składają się z 12 elementów (plus opcjonalne, zależnie od armii) i obozu. Wybór bardzo szeroki, bo praktycznie każdy od starożytności do końca średniowiecza. Armię, którą mam zamiar przygotować, też wybrałem już kawał czasu temu. Podczas mojego krótkiego pracowego romansu, jako sprzedawca w sklepie z grami strategicznymi, moją uwagę zwróciła hiszpańska firma Corvus Belli. Co prawda, były to miniatury do skirmisza SF Infinity, ale jakość ich wykonania zachwycała. Z tym większą radością przyjąłem fakt, że Corvus robi również figurki w skali 15mm. Całą serię poświęconą wojnom Rzymu z przyległościami dokładniej.

9 gru 2010

Desyżons desyżons desyżons

A dzieńdobry, to znowu ja. Tzn może nie takie znowu, bo to pierwszy post tutaj, ale może też znowu, bo znowu się pojawiłem gdzieś na sieci i znowu coś piszę i kto wie, może będę pisał dłużej niż tydzień. A dlaczego może? Bo historia mojego blogowania, nie należy do wybitnych. Jeden blog, założony w porywie serca przetrwał owszem parę lat, ale notek zbyt wiele tam nie było, a dobre można na palcach jednej ręki policzyć. Druga próba jakościowo już wypadła lepiej, gorzej z ilością, bo blog o tej samej nazwie co obecny, który powstał w ramach projektu blogowania modelarskiego, miał bodaj trzy całe wpisy. Za to mi się podobały, więc wspominam z małą łezką w kaprawym oku.
 
Zatem witam, próbę trzy czas rozpocząć, kolejna próba, ale powód założenia nowy. Powodem jest niechęć. Niechęć, a dokładniej rzecz ujmując lenistwo i prokrastynacja. Blog z którego mam nadzieję sam siebie rozliczyć, znowu (w założeniach) traktował będzie głównie o malowaniu, sklejaniu i brudzeniu mieszkania. Pomysł jakich wiele? A owszem, ale trochę inne bodźce. Nie mam bowiem zamiaru wypływać na szerokie wody, stać się sławnym, zachwycać i wywoływać pisków dzikich tabunów nastolatek. Bo po raz, naprawdę dobrych blogów traktujących o malowaniu jest pewnie setek parę, a ja zaglądam często na kilkanaście z nich i ze zgryzoty resztki włosów wyrywam. Po dwa, jakość mojego malowania jest, delikatnie ujmując, poniżej przeciętnej. Po trzy, chyba się nawet tym blogiem zbytnio chwalić nigdzie nie będę. Po co zatem powstał ten twór i zaśmieca i tak już zaśmieconą sieć? Ano głównie z powodu skromnego ja właśnie.