28 lut 2011

Technika, technika, technika... tylko jaka?

Skończyli mi się łucznicy opancerzeni, najłatwiejsi do malowania więc i obrabiani jako pierwsi w celu "wprawienia ręki" po długiej przerwie. Trzeba było się zabrać za coś bardziej wymagającego. Cóż, żeby być oryginalnym, wybrałem... łuczników! Figurki oczywiście jak na Corvusa przystało śliczne, nie płaskie, z fajnymi szczegółami więc malowanie ich to czysta przyjemność. Ale fakt, że tym razem trzeba będzie się pobawić różnymi kolorami trochę mnie martwił, bo nigdy nie byłem zadowolony ze swojego cieniowania i rozjaśniania kolorowych i dużych części garderoby. Cóż, figurki jednak czekały i patrzyły tęsknymi oczami w stronę farbek, trzeba było zakasać rękawy i wziąć się do roboty. Od razu i na wstępie przepraszam za zdjęcie, jakoś nie mogłem wczoraj dojść do ładu z aparatem i wyszło jak wyszło, a po sobotniej warsiadówie (o czym można poczytać na blogu ZB) nie miałem siły na kolejne próby, łóżko wygrało.

Zacząłem od małego reserczu, czyli po prostu od oglądania podobnych (czasem tych samych) figurek, pomalowanych przez hobbystów na całym świecie. Najładniejsze oczywiście były te, które na dużych wyraźnych zbliżeniach, wyglądali jako żywi. Tylko, że po moich wcześniejszych próbach takiego malowania wiem, że ani to łatwe, ani dla mnie. A szczerze powiedziawszy, to przy figurkach 15mm takie malowanie jest dostrzegalne głównie właśnie na ładnych dużych zdjęciach, bo oglądając takie modele z odległości kilkudziesięciu centymetrów wyglądają już dość płasko. Patrząc jednak na wyraźną rzeźbę figurek z Corvusa postanowiłem spróbować czegoś troszkę innego. Potraktować figurki dość mocnym rozjaśnianiem i konturowaniem i liczyć na cud. Jak pomyślałem tak też zrobiłem, czego efekt widoczny jest na zdjęciach (po kliknięciu, o ile nic nie zepsułem, zdjęcie ma prawo się nawet powiększyć odrobinę).

Malowanie pierwszej dwójki, nie powiem, było bardzo przyjemne. Potem było już trochę gorzej, bo im dłużej się efektom swojej pracy przyglądałem, tym większe miałem wątpliwości czy nie odstawiam jakiegoś strasznego jarmarku i wiochy z takimi topornymi rozjaśnieniami. Ilość warstw jak na piętnastki też wychodziła mi niczego sobie: podstawowy kolor, wash, podstawowy kolor, rozjaśniony podstawowy kolor, jeszcze bardziej rozjaśniony podstawowy kolor. Do tego czerwony wyszedł różowy a brązowy w ogóle nie wyszedł. Za to zmieniłem trochę dobór farbek i technikę malowania twarzy i zaczęły nawet być widoczne a nie plaskate jak przy poprzednich, więc tu przynajmniej zdecydowany progres (czasami zbyt duży, dwóch na zdjęciu wygląda jak ubogi Zorro, ale to jeszcze poprawię). No ale, słowo się rzekło - goblin u kamieniołomu, mam już 6 figurek na tę modłę gotowych a zdanie współbiesiadników na warsiadówie było pozytywne, co mnie trochę pocieszyło. Najprawdopodobniej więc armia angielska będzie utrzymana w takim właśnie stylu jeśli chodzi o technikę i będzie dla mnie dobrym poligonem doświadczalnym przed kolejnymi wyzwaniami.

Problemem aktualnym staje się dobór kolorów, muszę wybrać się w najbliższym czasie po nowe zapasy Vallejo bo ostatnio widziałem na zdjęciach parę bardzo fajnych barw dla tunik, ale niestety u mnie w palecie nie ma nic nawet lekko zbliżonego do tego, co chciałbym uzyskać. Jeżeli zatem drodzy moi czytelnicy macie jakieś fajne patenty na fajne kolory uzyskiwane farbami vallejo, to będę wdzięczny za podpowiedź, aktualnie chcę powalczyć z beżem, jasnymi brązami i ogólnie jasnymi kolorami których nawet nie potrafię nazwać. A no i żółty, zdecydowanie muszę wymyślić patent na żółty, moja próba ubranego w żółć łucznika spędza mi sen z powiek (a i wam będzie, bo on do obejrzenia jak tylko skończę kolejną czwórkę).
Do pomalowania zatem! 

4 komentarze:

  1. Wyzwania i to, jak sobie z nimi radzimy, kształtują nas... prawie niezły tekst, co?

    Widziałem te Twoje nieopancerzone dokonania na żywo i zupełnie nie masz podstaw, żeby się tu czegoś obawiać, że nie wyszło, że im dłużej patrzysz, tym gorzej. Jest bardzo dobrze i wiem, że nie powiedziałeś jeszcze ostatniego słowa - po prostu z każdą kolejną figurą będzie jeszcze lepiej. Ćwicz łapsko, kombinuj z technikami, nie bój się eksperymentów z kolorami.

    Jak tak patrze na tę kombinacje Twojego malowania i kapitalną rzeźbę corvusa to myślę sobie, że jak pokażesz całość, to będę się mocno musiał nagimnastykować, żeby Cię przebić. Wyzwania... ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również uważam podobnie. Z podstawki na podstawkę jest lepiej i na pewno nie wstydziłbym się swoich figurek, gdyby wychodziły mi tak dobrze jak Twoje. Czekam na kolejne testy, ten z użyciem kolorów wyszedł świetnie, nawet żółty, na który tak strasznie narzekałeś.

    Co do "literackiej" strony tekstu, mnie zabiło stwierdzenie: "słowo się rzekło - goblin u kamieniołomu". Bardzo po krasnoludzku :P. Moje gobliny zabiorą Ci się jeszcze za to do tyłka!:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoje gobliny sa mile widziane na moim bitewnym stole;]

    OdpowiedzUsuń
  4. No i zapachniało jakąś batlową potyczką. Nie powiem, chętnie bym z każdym z Was w starego dobrego warhammerka zagrał. A dla świętego spokoju - przegrał :P

    OdpowiedzUsuń