14 lut 2011

Niespodziewana setka

Ups, troszkę przerwy mi wyskoczyło, ale czuje się usprawiedliwiony (usprawiedliwienie do wglądu w dziekanacie). Przerwa przymusowa wywołała u mnie małego głoda na malowanie, którego też wczoraj starałem się ugasić. O tym może kiedy indziej, bo oczywiście grzebie się dalej w łucznikach. Po skończeniu jednak poprzednich, nastąpiła obiecany sobie przez siebie samego przerywnik. Przerywnikiem został muzyk z oddziału kuszników mojej krasnoludzkiej zbieraniny widoczny na zdjęciu. A dokładniej to połowa tego kusznika, bo jakoś 2 lata temu pomalowałem jego połowę pierwszą. I co się nie tak dawno okazało, przy okazji zliczania moich modeli brodaczy, jest to setna pomalowana w armii figurka. Cóż nie wszystkie sto mojego pędzla, ale i tak jest to przyjemny jubileusz, nie zważając nawet na czas pomalowania tych modeli. Stąd też postanowiłem to uczcić, obfotografowałem jubilata i jak sami widzicie, dostał w prezencie niewielki kufelek i nawet notkę na blogu.

Prezentowany muzyk to przedostatnia figurka w trzecim regimencie kuszniczym w mojej armii. Wspominałem już może, że moja armia krasnoludzka składała się zawsze z samych tylko corów jeśli chodzi o regimenty? No plus oddział zabójców jeszcze nie pomalowany, ale on do boju wyszedł chyba tylko dwa, może trzy razy. Te specjalne zawsze zostawiałem na później (głównie dlatego, że liczę na wydanie ładniejszej ich wersji, ale chyba się nie doczekam). Ale wróćmy do kuszników, do pomalowania pozostał jeszcze dowódca, tarcze i zajmę się podstawkami (jak już uda mi się wpaść na pomysł, jak mają wyglądać ostatecznie).

Co do samego malowania, bardzo przyjemnie było przeskoczyć z 15 na 28 mm (ależ te figurki są wielkie), trochę mniej przyjemnie odkryć, że i w krasnoludach będzie trzeba się wprawiać na nowo, ale mnie to nie przeraża. Już szykuję się na kolejny przerywnik (po kolejnych łucznikach), champion bowiem spogląda na mnie z walizki z wyrzutem. Nad samym muzykiem niezbyt jest co się zbyt długo rozwodzić. Figureczka prosta i tak też prosto pomalowana, trąba czysty metal, w sumie to mi się nie podoba, ale jakiś czas temu tak samo pomalowałem totam chorążemu i chciałem zachować spójność. Zadowolony to jestem z oczu, nasz muzyk dołączył do niewielkiej elitarnej grupy w mojej armii: "wojownicy bez zeza". Sam regiment za to, to kupa historii, przeżył na równi ze mną trochę, ostatnio się właśnie zastanawiałem nad tym ile czasu i gdzie go malowałem, oto co mi wyszło:

  • Pudełko z regimentem zakupione w 2giej połowie 2003 roku, wtedy też mniej więcej Gobos wrócił do zbierania i kupił podstawkę do imperium heh!
  • Złożone w grudniu 2003 roku, trzech kuszników trafiło do wcześniej pomalowanego regimentu metalowych kuszników, jako grupa dowodzenia, tych pomalowałem część w Krakowie a część po przeprowadzce do Żywca.
  • Ze zdjęć wygląda mi na to (bo pamięć już nie ta), że na turnieju o Pucha(r) nr 2 czyli w maju 2005 roku, oddział właściwy czyli pozostałe 13 krasnoludów, nie mieł jeszcze nawet nałożonego podkładu.
  • W roku 2007 w Żywcu, przy okazji malowania armii macedońskiej na turniej, pomalowałem jednego kusznika jako wzór do kolejnych, których miałem już malować czwórkami.
  • Do końca 2007 roku w Lublinie już, pomalowałem czterech kolejnych kuszników, bodaj bez głów tylko.
  • W pierwszej połowie 2008 roku już w Warszawie, w pustostanie przy ulicy Bagatela (i część u brata przy okazji posiadówek malarskich) dokończyłem malowanie czwórki lubelskiej i pomalowałem (w 70%) kolejnych czterech kuszników, rozpusta!
  • W drugiej połowie 2008 roku też w Warszawie, ale dla odmiany na Pradze, przy okazji posiadówek malarskich z moją małżowinką dokończyłem poprzednią czwórkę i pomalowałem dodatkowo ostatniego liniowego kusznika, sztandarowego i zacząłem muzyka.
  • Luty 2011 dokończyłem malowanie muzyka.


Wiecie co?
Urzekła mnie moja historia!

1 komentarz:

  1. He he he, uśmiałem się serdecznie. Pamięć to ty masz :).

    OdpowiedzUsuń