9 gru 2010

Desyżons desyżons desyżons

A dzieńdobry, to znowu ja. Tzn może nie takie znowu, bo to pierwszy post tutaj, ale może też znowu, bo znowu się pojawiłem gdzieś na sieci i znowu coś piszę i kto wie, może będę pisał dłużej niż tydzień. A dlaczego może? Bo historia mojego blogowania, nie należy do wybitnych. Jeden blog, założony w porywie serca przetrwał owszem parę lat, ale notek zbyt wiele tam nie było, a dobre można na palcach jednej ręki policzyć. Druga próba jakościowo już wypadła lepiej, gorzej z ilością, bo blog o tej samej nazwie co obecny, który powstał w ramach projektu blogowania modelarskiego, miał bodaj trzy całe wpisy. Za to mi się podobały, więc wspominam z małą łezką w kaprawym oku.
 
Zatem witam, próbę trzy czas rozpocząć, kolejna próba, ale powód założenia nowy. Powodem jest niechęć. Niechęć, a dokładniej rzecz ujmując lenistwo i prokrastynacja. Blog z którego mam nadzieję sam siebie rozliczyć, znowu (w założeniach) traktował będzie głównie o malowaniu, sklejaniu i brudzeniu mieszkania. Pomysł jakich wiele? A owszem, ale trochę inne bodźce. Nie mam bowiem zamiaru wypływać na szerokie wody, stać się sławnym, zachwycać i wywoływać pisków dzikich tabunów nastolatek. Bo po raz, naprawdę dobrych blogów traktujących o malowaniu jest pewnie setek parę, a ja zaglądam często na kilkanaście z nich i ze zgryzoty resztki włosów wyrywam. Po dwa, jakość mojego malowania jest, delikatnie ujmując, poniżej przeciętnej. Po trzy, chyba się nawet tym blogiem zbytnio chwalić nigdzie nie będę. Po co zatem powstał ten twór i zaśmieca i tak już zaśmieconą sieć? Ano głównie z powodu skromnego ja właśnie.
Historia mojego malowania liczy się już chyba w latach kilkunastu, inna rzecz, że przez ten czas pomalowałem tyle, co niektórzy moi znajomi w pół roku. A ostatnie dwa/trzy lata to sporadyczne “macanie pędzla”. Ale nastał znowu taki okres w moim życiu, wywołany głownie przeglądaniem historycznych wpisów, turniejów w których brałem udział, for na których się wypowiadałem i stron które współtworzyłem, w którym mam ochotę odkurzyć pracownię. Miarką która przepełniła czarkę, były ostatnie spotkania starych dobrych znajomych z którymi w to hobby wsiąkałem, turnieje w których brali udział i piękne miniatury wychodzące spod ich ręki.
 
Po kilku dniach wahania, korzystając z wolnego dnia wybrałem się do jaskini lwa, zwanej potocznie sklepem z figurkami i po godzinie opuściłem go zaopatrzony w kilka brakujących farbek i dwa blisterki figurek. No i dochodzimy do sedna. Skąd ten blog? Ano stąd, że ja starą gadułą jestem, ale jeszcze nie tak starą, żeby gadać samemu do siebie. Rzadko mam okazję ostatnio o tym hobby pogadać, a z takiego gadania zapala się ogień, a ogień ten mnie napędza, moją wyobraźnie, moją chęć do malowania i znalezienia na to malowanie czasu. Blog ten zatem, mogę w tej początkowej fazie określić właśnie jako sposób na gadanie do siebie samego, nie narażając się przy okazji, na przymusowe wizyty u panów doktorów od łba. Nie mam zamiaru go ukrywać, bo cóż by to był za blog, i zapewne miło mi będzie jak ktokolwiek będzie to czytał w ogóle. Ale jak już wspomniałem wyżej, nie jest to celem tego dziennika i też za wszelką cenę nie mam zamiaru do tego dążyć.
 
No, ale rozpisałem się po próżnicy, a chciałem przekazać tylko tyle: mam nadzieję, że ten blog posłuży mi jako brudnopis do pomysłów, tablica na której będę zawieszał wyniki własnych poczynań, ale głównie jako motywator do działania.
 
Czas zatem zacząć! Hmm, tzn jak dam radę, to jeszcze coś tu kiedyś napiszę.

1 komentarz:

  1. Masz rację... marudnik :). Trzymam kciuki i czekam na pierwsze zdjęcia :).

    OdpowiedzUsuń