7 sty 2011

Prowadź wodzu! Na Azincourt!

Długie łuki - 15 mm
Corvus Belli
Czas jakiś temu do samotnego łucznika, dołączyło trzech kompanów. Siła to już wystarczająca, żeby bobu dać przynajmniej jednemu francuskiemu rycerzykowi. Czyżby to już pora na inwazję? No, może inwazję jeszcze nie, ale jest to już jakiś początek. Zaczynając pracę nad angielską armią wojny stuletniej, nie miałem do końca pomysłu, z jakiego etapu wojny ta armia miała by być. A wojna, jak sama nazwa wskazuje, krótka nie była, więc i wizerunek armii zmieniał się na przestrzeni tych lat. Jednak po  przeglądzie posiadanych figurek i kilku lekturach, i ta kwestia, doczekała się rozwiązania. Zatem Panie i Panowie, może i mało oryginalnie, ale witamy na pokładzie pociągu historycznego, który zabierze was ku początkom wieku XV, do tzw trzeciej fazy wojny stuletniej. Naszą podróż zacznijmy, od rzucenia okiem na pochód angielskich żołnierzy, maszerujących w stronę Azincourt.

Dlaczego tam? Tak do mnie przemówiły figurki. Szczególnie jeśli chodzi o rycerzy, którzy w zdecydowanej większości głowy chronią bascinetami, które to z moich skromnych informacji swoją karierę w mojej armii rozpoczęły na przełomie wieków XIV/XV. A czemu nie później, a tu przemawiają do mnie łucznicy, figurki są różne, od typowych łuczników początkowych okresów, poprzez tych widocznych na zdjęciu, czyli w przeszywanicach, na konnych kończąc. A tak mi się te figurki podobają, że chcę je mieć wszystkie! Takie nachodzenie na siebie różnych ekwipunków, do tych lat mi pasuje najbardziej. Co prawda. Takie dwie przesłanki głownie do mnie przemówiły i decyzja jest jaka jest. Zapewne wielu znawców i ekspertów będzie mogło mi trochę nieścisłości zarzucić (jakby im się chciało), jak na razie, pozostaje w okolicach roku 1415.

Cóż, o historii, to chwilowo będzie tyle, o łucznikach i walijskich łukach napisać chciałbym jeszcze trochę, ale to zostawię sobie na później, a teraz przejdę na grunty bardziej modelarskie. W prezentowanych modelach wszystko ładnie do tła historycznego pasuje. No, prawie wszystko, troszkę mnie te łuki męczą, z której strony by nie oglądać to jakieś takie przykrótkie. No może prócz figurki, która stoi z łukiem opartym na glebie, ale tego jeszcze wam nie zaprezentowałem, leży w pudełku nie tknięty pędzlem. Cóż, domyślam się, że tutaj to już bardziej kwestia wytrzymałości materiału, przy takiej skali tak długie łuki miałyby nikłą szansę przeżyć podróż z odlewni do właściciela.

Modele maluje się świetnie, wyraźne szczegóły (które co prawda spowalniają pracę, ale też nadają figurką efektu smaczku), dobra rzeźba, mało niedociągnięć. Jakość trzech nowych modeli praktycznie w ogóle nie odstaje, od pierwowzoru, co cieszy bo malowane były "taśmą". No może nie taką konkretną, ale malowanie trzech figurek na raz, w moim skromnym doświadczeniu z taką pracą, dumnie taśmą nazywać będę. A odnosząc się do wypunktowania z notki o łuczniku nr 1, z zadowoleniem stwierdzam że:
  1. Bardziej zapamiętałem fakt, że nie jestem wybitnym malunkowym, od faktu, że na sieci można znaleźć naprawdę dużo jeszcze gorszych bohmazów.
  2. Praca z washami idzie coraz lepiej, co cieszy. Przejrzałem przy okazji kilka artykułów i poradników na ten temat i mam w planach przetestowanie różnych metod ich wykorzystania. W chwili obecnej malowanie nimi składa się z kilku etapów: kolor podstawowy, wash, kolor podstawowy (już delikatniej i mniej mokro), delikatne rozjaśnienie. Zdaje sobie sprawę, że można by się pokusić tutaj jeszcze o delikatne konturowanie, ale przy tej skali chyba to sobie daruję.
  3. Skala 15mm przestaje mi doskwierać, w tym momencie to moje krasnoludy wyglądają jak olbrzymy a nie Anglicy jak liliputki.
  4. Mokra paleta, za pomocą tsara została okiełznana i jest naprawdę bardzo przydatna. Lista farbek które będą mi potrzebne rośnie.
  5. Chwilowo nie będę kombinował z krzesłem, chyba mój kręgosłup się trochę do tej pozycji dostosował.
  6. Po zapisaniu odpowiednich ustawień aparatu i otrzymaniu w prezencie pakietu porad + statywu, robienie zdjęć figurkom to przyjemność.
  7. Twarze zaczęły wyglądać w miarę dobrze z profilu, patrząc jednak na nie z przodu zastanawiam się, kto ich tak okaleczył.
  8. W dalszym ciągu chcę więcej!
  9. Ograniczyłem pomysły na podstawkę z dwu do jednego miliona, konieczna mi będzie porada kogoś w temacie bardziej doświadczonego. Niedociągnięcia na podstawkach są o wiele bardziej widoczne, niż na samych figurkach.
  10. Dwukrotnie pobiłem swój rekord w ilości blogowych wpisów, a to jeszcze nie koniec!

6 komentarzy:

  1. He, he - świetnie się czyta Twoje wpisy. Łucznicy faktycznie przyjemni - to w armii masz 3Bw? Bo jeśli tak, to powinieneś odtrąbić pierwszy gotowy element. Ja też maluję swoich Anglo-Irish, których zamówiłem przez pomyłkę (miało być Feudal English) i też maluję łuczników. Póki co jednak nie mam ich jak pokazać.

    Co będzie w następnym wpisie?

    OdpowiedzUsuń
  2. 4Lb, stoja tak bo ten jeden sluzy mi jako model pogladowy w czasie malowania i trzymam go osobno. W sumie to i tak juz pierwszy gotowy regiment, ale bez podstawki to tylko polowiczny sukces, tutaj czeka mnie jeszcze troche kombinowania i testow.

    Co do wpisow zapewne narazie bedzie monotematycznie, na wstep mam bowiem do pomalowania 12 lucznikow (z 28 w armii) a potem zapewne jakis przerywnik zeby od nich nie zwariowac;]

    Czekam zatem az bede mial mozliwosc poogladac Twoich lucznikow, szczegolnie ze to z innej fabryki wzory jak rozumiem?

    OdpowiedzUsuń
  3. tak - u mnie nieśmiertelny essex. 28 łuków? czyli 7 elementów? nieźle, nieźle - tylko się nie zniechęć monotonią w malowaniu tego samego. z drugiej strony jak człowiek odwali takie kobyły w armii, to potem ma z górki. Że przypomnę sobię swoje bizancjum, w którym, po pomalwaniu 3x8Bw miałem gotowe 50% wszystkich figurek z armii :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mógłbyś, jak skończysz malowanie, pododawać tym biedakom jakieś cięciwy oraz strzały do tych łuków. Taki wygląd dla łuczników (bez tych dwóch podstawowych elementów) jest niedopracowany.

    OdpowiedzUsuń
  5. W skali 15mm sie tego raczej nie stosuje, zbyt delikatne elementy a te figurki nie sluza do stania na dioramie a do grania nimi na stole, wiec dlugo by to nie przetrwalo.

    A jak taka cieciwe zrobic? Z drutu bylaby zdecydowania zbyt gruba, a jak wezmiesz sobie zdjecie lucznika i zmniejszysz postac tak zeby miala 15mm wysokosci, to mysle ze cieciwy nie zobaczysz.

    OdpowiedzUsuń
  6. Co do cięciw, to zabawił się w ich dodawanie figurkom 15mm Gobos swojego czasu. Jeszcze przez chwilkę można te figurki zobaczyć pod adresem: http://www.zgielk.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=1056&Itemid=57 . O ile nakład pracy i spryt twórcy budzi podziw o tyle wygląd już nie tak bardzo rekompensuje długi czas, jaki zapewne spędzono nad wykonaniem takiego dodatku. Jestem więc raczej za pozostawianiem łuków bez cięciw.

    Świetnie wykonane zdjęcie, gratuluję praktyki, będzie jeszcze lepiej w przyszłości i o to idzie! W przyszłym tygodniu wpraszam się na malowanie! Ja też mam trochę figurek, którymi ktoś powinien się poważnie zająć.

    OdpowiedzUsuń